Przed świętami wiadomo istne szaleństwo - zakupy, gotowanie, pieczenie, sprzątanie itd. U nas dodatkowo wkroczyła i rozpanoszyła się choroba, ale szybko ja wypędziliśmy :)
Jeśli mowa o gotowaniu to u nas prawie wszystko jest robione w domu,szczególnie te wigilijne potrawy i tak np. uszka były robione z własnoręcznie zebranych w lesie jesienią grzybów i kapusty którą same z mamą kwasiłyśmy :)
Mmm pycha :) Dla mnie na święta mógłby być tylko barszcz i uszka jem je w ilościach zabójczych, a później po świętach stękam, że spodnie coś przyciasnawe :p
Przemierzyłam też cały targ w poszukiwaniu stroika z ptaszkiem :)
ponieważ tak bardzo spodobały mi się one u u Wiesi i w końcu upolowałam :) co prawda miałam stroik sama robić, ale jakoś brakło czasu , ale nie ma co żałować ten tez jest ładny
Wspomnieć też muszę o tym jak nasze miasto wypiękniało na święta :)
Mieszkamy w pięknym mieście, kiedyś rodzina przyjechała do nas z drugiego końca Polski i nie mogli się nadziwić że jest takie zadbane, zielone miasto na Śląsku :)
A na święta jest u nas jeszcze cudniej na środku rynku pojawia się piękna, wielka choinka z reguły jest to dar od mieszkańców miasta - ktoś daje swoje drzewko z ogródka. Jest pełno światełek na mieście, od kilku lat na rynku siedzą też anioły z diód, jest też śliczna brama ze światełek. Odbywa się też jarmark bożonarodzeniowy na którym można kupić różne rzeczy począwszy od grzańca, serów, kiełbas po miody, ciasta i inne wiktuały. Są też stragany gdzie można nacieszyć oko koralami, rzeźbami, lalkami, ozdobami świątecznymi (hand made, nie china made), biżuterią i ciepłymi czapkami zrobionymi na drutach.
W tym roku była też zagroda świętego Mikołaja z reniferami. Odbywały się przedstawienia dla dzieci i różne koncerty np. zespołu Brathanki.
My wybraliśmy się na spacer po mieście w sobotę bo już choroba trochę zelżała i był to też ostatni dzwonek, żeby Zosia zobaczyła Mikołaja i renifery.
Gdy weszliśmy na rynek rozdziawiła buzie i mówiła "Łał jak tu sicnie " :)
Spacer był krótki, ale treściwy najpierw obejrzała wyrzeźbiony w lodzie zaprzęg świętego Mikołaja
Później uważnie przyprzyjżała się reniferom
Kurcze ,najedzona jestem ale te uszka to z apetytem bym zjadła:)
OdpowiedzUsuńwszystko super...ale ten renifer...bajka
OdpowiedzUsuńPęknie, spacer udany, córka zadowolona, miasto zachwyca [moje też] tylko czekać Nowego Roku pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuń